środa, 28 października 2009

Wirtualni piraci vs. hegemonia koncernów

Specyficzna więź pomiędzy twórcą a jego dziełem została swego czasu uhonorowana nimbem świętości. Oczywiście nikt tego nie neguje. Tymczasem nie trzeba być nadwrażliwym obserwatorem, żeby zauważyć, jak istotną rolę odrywają jednak dolarowe zielone. Wydawać by się nawet mogło, że im bardziej o zielone chodzi, tym bardziej ów nimb jest intensywniejszy.

Tymczasem, jak się okazuje, w przypadku znanych twórców, niewiele mają oni do powiedzenia. Hegemonia koncernów wydawniczych i fonograficznych (oraz pozostałych) do dziś korzysta z globalnej ekspansji. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby reprezentowali rzeczywiste interesy twórców. Tymczasem twórca (kimkolwiek by był) jest pchniętym do pługa barankiem.

I tak sobie to trwało, do czasu kiedy wykształciła się generacja 2.0. Systemy p2p urosły w siłę i szczerze – kto dziś nie ściąga żadnych plików?

Koncerny ruszyły więc do walki, niczym kulawi rycerze artystycznej królewny. Że „złodzieje”, że „piraci”, że „zabójcy prawdziwej kultury”. W imię, oczywiście, zieleniny.

Trochę trudno jednak było zareagować wspomnianym koncernom na wieść, że ich królewna broni się sama: Nine Inch Nails wydali płytę (Ghosts I-IV) i udostępnili ją za darmo w Internecie, to samo Radiohead (In Rainbows), a także wielu innych twórców.

Przykładem jak potrzebne są w obecnej sytuacji takie manewry, jest chociażby Creative Commons, Fundacja Twórcy Możliwości czy Jamendo. Inicjatywy dysponujące narzędziami, dzięki którym odbiorca naprawdę ma możliwość zbliżyć się do sztuki. Nie każdy może sobie pozwolić na kupno wszystkich filmów, które chciałby obejrzeć ani płyt wszystkich zespołów czy wokalistów, których lubi. A rozwijać by się chciał – to jak?

Entuzjaści wolnych licencji tworzą coraz silniejszą grupę, pretendującą do silnego lobby, które traktuje Internet jako demokratyczne i rewolucyjne narzędzie propagowania idei.

Ja też popieram.

5 komentarzy:

  1. mam nadzieję, że to oznacza poparcie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Swoją drogą, Panie Benfranklinie, mam problem z dodaniem komentarza pod Pana ostatnim wpisem. Widzę, że inni sobie z tym jakoś radzą, ale u mnie pokazuje się jedynie biały ekran, a przeglądarka twierdzi, że "zakończyła". A komentarza jak nie było tak nie ma.
    A chciałam tylko napisac, że jeśli ktoś mówi o "naszym państwie" albo "naszym kraju", czy "naszych problemach" (w kontekście Polski), to można jedynie stwierdzic, że przemawia przez niego żałosna próżnosc.
    pozdrawiam,
    Parafka

    OdpowiedzUsuń
  3. ja mam ten sam problem - jesteśmy zablokowane:) zakaz wstępu kobietom?..

    OdpowiedzUsuń
  4. Byc może, bo z tego co widzę, komentują u Pan B. tylko panowie, choć może się mylę :)

    OdpowiedzUsuń